[4/192] Konserwy mięsne nie z mięsa od świń zarażonych ASF – mówi Przemysław Łoś – Powiatowy Lekarz Weterynarii

Drukuj
Dodano: czwartek, 08 listopad 2018

Powiatowy Lekarz Weterynarii – doradca hodowców

Co jakiś czas w mediach publikowane są rożne informacje o pojawianiu się ognisk ASF (afrykańskiego pomoru świń) u dzików i wynikającego stąd zagrożeń dla świń hodowlanych. Wiadomości o źródłach ptasiej grypy nierzadko powoduje wiele obaw o zagrożenia dla zdrowia ludzi. Pojawiły się również bulwersujące plotki o produkowaniu konserw z mięsa pochodzącego od świń hodowlanych chorych na afrykański pomór świń. Wiosną bieszczadzkie środowisko hodowców koni zbulwersowała wiadomość o tym, że konie w Daszówce są zaniedbane, a kilka padło. Na pytania dotyczące tych i podobnych problemów odpowiada lek. wet. Przemysław Łoś – Powiatowy Lekarz Weterynarii w Ustrzykach Dolnych.

 

Powiększ

Nasze Połoniny - Kto to jest „Powiatowy Lekarz Weterynarii"?

Przemysław Łoś - Powiatowy Lekarz Weterynarii jest organem administracji rządowej, Kierownikiem Jednostki Inspekcji Weterynaryjnej na poziomie powiatu. Głównym celem tej instytucji jest zapewnienie ochrony zdrowia publicznego poprzez realizacjęzadań z zakresu ochrony zdrowia zwierząt, bezpieczeństwa środków spożywczych pochodzenia zwierzęcego i pasz. Inspekcja ta nadzoruje również kwestie związane z ochroną zwierząt i ich tzw. dobrostanem.Zadania z zakresu ochrony zdrowia zwierząt to przede wszystkim prowadzenie badań kontrolnych zwierząt (monitoring chorób zakaźnych) oraz zapobieganie i zwalczanie chorób zakaźnych zwierząt podlegających obowiązkowi zwalczania, których wykaz określa ustawa.W ramach zapewnienia bezpieczeństwa środków spożywczych pochodzenia zwierzęcego i pasz Inspekcja prowadzi kontrole gospodarstw i zakładów produkcyjnych, pobiera próby do badań, zapewnia badania przed i poubojowe zwierząt rzeźnych. Należy przy tym zaznaczyć, że zadania z zakresu bezpieczeństwa żywności są w Polsce rozdzielone pomiędzy kilka instytucji, poza Inspekcją Weterynaryjną wymienić tu trzeba Państwową Inspekcję Sanitarną, nadzorującą m.in. produkcję żywności pochodzenia niezwierzęcego oraz sprzedaż detaliczną żywności. Powiatowy Lekarz Weterynarii ma zapewnić wykonywanie zadań Inspekcji Weterynaryjnej w powiecie, co wykonuje przy pomocy podległego Powiatowego Inspektoratu Weterynarii.

NP - Wielokrotnie, zwłaszcza w ostatnim okresie, słyszymy o różnych zagrożeniach dla zwierząt i ludzi pochodzących nie tylko od dzikich zwierząt, ale i np. ptactwa domowego. Jak to wygląda na terenie pana działania?

P. Ł. - Jeżeli chodzi o zagrożenia występujące na terenie powiatu bieszczadzkiego, na pierwszym miejscu wymieniłbym afrykański pomór świń (ASF), wirusową chorobę świń i dzików, która pomimo, że nie przenosi się na ludzi, stanowi poważne zagrożenie dla gospodarki narodowej. ASF jest chorobą podlegającą obowiązkowi zwalczania, powoduje wysoką śmiertelność w zakażonych stadach świń, jej zwalczanie jak i zapobieganie wystąpieniu są bardzo kosztowne. Pieniądze na te działania pochodzą z budżetu państwa. Kolejnym czynnikiem powodującym straty ekonomiczne jest ograniczenie możliwości eksportu trzody chlewnej i wieprzowiny. Straty ekonomiczne idą niestety w parze z konsekwencjami społecznymi, w przypadku konieczności likwidacji hodowli trzody, która jest źródłem utrzymania dla rolników i ich rodzin. Choroba występuje w Polsce od lutego 2014 r. Pojawiła się pierwotnie w województwie podlaskim u dzików, wirus przedostał się prawdopodobnie z terenu Białorusi. Od tego czasu zasięg występowania ASF w Polsce niestety sukcesywniesię powiększa. Obecnie mamy trzy główne obszary występowania choroby: największy powierzchniowo obejmujący województwa podlaskie, lubelskie, wschodnią część mazowieckiego i północno-wschodnią część warmińsko-mazurskiego, gdzie notowano zarówno ogniska choroby u świń108 od 2014 r., jak i przypadki u dzików. Kolejnym obszarem jest północ województwa warmińsko-mazurskiego – tylko przypadki u dzików, wirus przedostał się z Obwodu Kaliningradzkiego. Ostatni obszar występowania ASF to centrum woj. mazowieckiego, gdzie notowane są przypadki ASF u dzików wokół Warszawy.W sierpniu b.r. stwierdzono pierwsze ogniska ASF w województwie podkarpackim, a było to w powiecie lubaczowskim.
Zagrożenie dla powiatu bieszczadzkiego związane jest przede wszystkim z występowaniem pomoru na całym praktycznie obszarze Ukrainy. W ub. r., we wrześniu wystąpiło ognisko choroby u świń w odległości ok. 4,5 km od zewnętrznej granicy powiatu. Najbliższe powiatowi bieszczadzkiemu przypadki ASF u dzików na Ukrainie wystąpiły w odległości ok. 40 km od granicy– aż pod granicę słowacką. ASF występuje też w Rosji, na Białorusi, Litwie, Łotwie, Estonii, Czechach, Rumunii, Mołdawii. a ostatnio stwierdzony został na Węgrzech pod granicą słowacką, choć w samej Słowacji choroby jeszcze oficjalnie nie potwierdzono. O ile dla mieszkańców powiatu choroba nie stanowi bezpośredniego zagrożenia, nie ma też dużych hodowli świń, to jednak w przypadku jej zawleczenia z Ukrainy, może się szerzyć dalej na zachód, gdzie pogłowie świń jest większe. Dwie główne drogi zawleczenia wirusa ASF to migracje zakażonych dzików z Ukrainy, na które nie mamy obecnie wpływu poza redukcją populacji tych zwierzątoraz przywiezienie z tego kraju zakażonych produktów mięsnych i np. wyrzucenie resztek w miejscu, do którego mogą mieć dostęp dziki lub świnie. Dlatego apeluję do mieszkańców o nie przywożenie z Ukrainy żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego – zwłaszcza wieprzowiny i produktów z tego mięsa, a w tym słoniny. Jest to zabronione,aosoby łamiące zakaz narażają się na ukaranie mandatem przez służbę celną przejścia granicznego. Przypominam też rolnikom, że obecnie wszystkie hodowle świń powinny być zgłoszone do ARiMR, a świnie zakolczykowane, niedopełnienie tych obowiązków naraża hodowcę na wysokie kary finansowe. Nie należy kupować świń z nieznanych źródeł i tych rejonów kraju, gdzie występuje ASF. Dodatkowo w ostatnim czasie radykalnie zaostrzono wymogi tzw. bioasekuracyjne, które muszą być spełnione przy utrzymywaniu świń. Proszę również mieszkańców powiatu o zgłaszanie wszelkich przypadków znalezienia padłych dzików. Fakt znalezienia padłego dzika można zgłosić do Inspekcji Weterynaryjnej lub Służb Leśnych. W każdym takim przypadku pobierane są próby do badań w kierunku ASF. Od stycznia ub.r. do chwili obecnej przebadano 36 szt. dzika z terenu powiatu – wszystkie z wynikiem ujemnym.
W kontekście afrykańskiego pomoru świń chciałbym wrócić do głośniej jakiś czas temu sprawy konserw mięsnych, produkowanych jakoby z mięsa świń chorych na ASF. Nie jest to prawdą, nie ma powodów do obaw. Wszystkie świnie u których stwierdza się chorobę, jeżeli nie padną w krótkim czasie – są humanitarnie uśmiercane i cały zakażony wirusem materiał jest bezpiecznie utylizowany. Niemniej jednak wokół ognisk choroby tworzy się obszary objęte restrykcjami (np. zakaz wywozu świń). Konserwy o których mowa, tak naprawdę są produkowane z mięsa zdrowych świń pochodzących z gospodarstw, w których nie stwierdzono choroby, a tylko znajdującą się na którymś z obszarów objętych restrykcjami. Przewóz świń do rzeźni jest możliwy w tym przypadku jedynie po wcześniejszym przeprowadzeniu badań laboratoryjnych i wykluczeniu zakażenia świń wirusem ASF.
Kolejnym zagrożeniem dla mieszkańców wynikającym ze specyfiki powiatu (duża lesistość, granica z Ukrainą) – jest wścieklizna. Bardzo niebezpieczna, śmiertelna wirusowa choroba, na którą podatne są ssaki z człowiekiem włącznie, podlega urzędowemu zwalczaniu. Na terenie powiatu nienotowana od 2010 r., niemniej jednak stanowi ona zagrożenie, jest niebezpieczna dla ludzi i niestety co jakiś czas bywa stwierdzana. Ostatnio – początkiem tego roku – u lisa w powiecie przemyskim, niedaleko powiatu bieszczadzkiego.Wnaszym powiecie w kierunku wścieklizny badanych jest co roku monitoringowo 43 szt. lisów i pewna liczba zwierząt podejrzanych – w tym np. padły nietoperz, który wplątał się we włosy osoby przebywającej w jednym z ośrodków wypoczynkowych i ją zadrapał. Co mogą zrobić mieszkańcy, żeby ograniczyć ryzyko? Przede wszystkim – unikać kontaktu ze zwierzętami dziko żyjącymi zachowującymi się podejrzanie, pamiętać o szczepieniu zwierząt domowych (psy i koty). W przypadku psów jest to prawny obowiązek, należy je szczepić corocznie, w przypadku kotów obowiązku prawnego nie ma, niemniej jednak szczepienie jest zalecane z uwagi chociażby na to, że nie zawsze wiemy gdzie nasze koty wędrują. Szczepienia przeciwko wściekliźnie dokonują lekarze weterynarii prowadzący gabinety weterynaryjne. Tu jeszcze chciałbym zwrócić uwagę właścicieli zwierząt domowych wybierających się z nimi za granicę, zwłaszcza, że sezon urlopowy w pełni, na kwestie związane z obowiązującymi w tym przypadku unijnymi przepisami. Podstawowe wymogi to wszczepienie psu czy kotu mikroczipa z numerem, zaopatrzenie go w paszport i ważne szczepienie przeciwko wściekliźnie. W odniesieniu do niektórych krajów obowiązują dodatkowe wymogi, takie jak odrobaczenie psa w odpowiednim terminie lub badanie skuteczności szczepienia. Niedopełnienie tego może skutkować nieprzyjemnościami, zwłaszcza podczas przekraczania granic, także przy powrotnym wjeździe do Polski, w tym przedłużeniem odprawy granicznej lub nawet zawróceniem z granicy. W przypadku wątpliwości warto przed wyjazdem skontaktować się z gabinetem weterynaryjnym lub Inspektoratem Weterynarii.
Ptasia grypa – wysoce zjadliwa grypa ptaków, wywoływana przez różne szczepy wirusa grypy, spokrewnione z wirusami grypy „ludzkiej". Podobnie jak ASF i wścieklizna – choroba podlegająca obowiązkowi zwalczania. Jest to niezwykle zakaźna i zaraźliwa choroba wirusowa drobiu, która może powodować śmiertelność do 100%. Chorobę wywołują niektóre szczepy podtypów H5 i H7 wirusa grypy typu A,jest to czynnik etiologiczny: wirus z rodziny Orthomyxoviridae, rodzaju Influenzavirus. Na zakażenie wirusami grypy ptaków podatne są prawie wszystkie gatunki ptaków zarówno domowych (drób), jak i dzikich wolno żyjących, jednak stopień wrażliwości poszczególnych gatunków jest zróżnicowany. Drób wodny i dzikie ptactwo wodne uważa się za potencjalny rezerwuar i źródło wirusa dla drobiu. Jak dotychczas nie stwierdzono na świecie ani jednego przypadku zakażenia wirusem HPAI/H5N8 u człowieka. Badania genetyczne wirusa H5N8 wykrywanego w Polsce wskazują na brak głównych cech przystosowawczych do organizmu człowieka. W ostatnim czasie w Polsce masowe ogniska ptasiej grypy spowodowane tym typem wirusa miały miejsce na przełomie 2016 i 2017 r. Największe nasilenie wystąpiło w północno–zachodniej części kraju. W województwie podkarpackim ogniska grypy ptaków wystąpiły w tym czasie w powiatach przemyskim, krośnieńskim i przeworskim. W powiecie bieszczadzkim było kilka przypadków zgłoszeń upadków drobiu, jednak grypa została wykluczona. Masowe występowanie ognisk grypy ptaków pojawia się co kilka lat, poprzednio z podobnym zjawiskiem, choć na mniejszą skalę, mieliśmy do czynienia w okolicy 2007 r.
Strwiąż – przyducha – nie pamiętam dokładnie daty – chyba to był czerwiec/lipiec 2015 r., kiedy otrzymałem zgłoszenie dotyczące śnięcia ryb w Strwiążu. Z tego co pamiętam był wtedy dość długi okres bez deszczu i poziom wody w rzece był niski, a przepływ wody spowolniony. W takich warunkach nawet w czystej rzece może dojść do przyduchy. Poziom wody opada, nurt spowalnia, a temperatura wody wzrasta. Spada poziom tlenu w wodzie, odpowiada za to fakt, że rozpuszczalność gazów w wodzie obniża się wraz ze wzrostem temperatury, przez spowolnienie nurtu zmniejsza się też dyfuzja tlenu z powietrza do wody, dodatkowo tlen zużywany jest wówczas w procesach gnilnych nasilających się w leniwie płynącej, ciepłej wodzie. Dodatkowo z tych samych powodów, głównie wzrostu temperatury wody, spada dostępność rozpuszczonego w niej tlenu dla ryb, co może prowadzić do występującego od czasu do czasu zjawiska śnięcia ryb. Dotyczy to zwłaszcza ryb wód płynących – łososiowatych, do których należą też np. pstrągi.

NP - Proszę opisać sprawę koni w Daszówce? Czy były podobne przypadki w powiecie? Jak mieszkańcy powiatu dbają o zwierzęta domowe?

P. Ł. -W dniu 12 kwietnia 2018 r. około południa, otrzymałem telefoniczną informację od zastępcy PLW w Lesku, że część koni utrzymywanych w miejscowości Bereżnica Wyżna, gm. Solina, pow. leski, przewieziono na posesję w miejscowości Daszówka. Z posiadanych informacji wynikało, że konie te należą do osoby, która była również właścicielką czterech koni padłych w Bereżnicy, o których donosiły media na początku kwietnia. Po telefonie od zastępcy PLW w Lesku, otrzymałem telefon od kobiety, która przedstawiła się jako właścicielka koni. Poinformowała mnie, że (cyt.) „właśnie wróciła w rodzinne strony, przywiozła swoje konie, którym nic nie jest, są tylko stare, a chcą jej te konie zabrać". Później dowiedziałem się, że jest ona przedstawicielem fundacji zajmującej się ochroną zwierząt. Następnie (rozmowy telefoniczne następowały po sobie w krótkim czasie) zadzwoniła do mnie Pani Elżbieta Kozłowska z Fundacji „Molosy Adopcje", która opisała stan 14 koni zastanych na wyżej wspomnianej posesji w miejscowości Daszówka. Z przekazanych przez nią informacji wynikało, że większość z tych koni – 12 sztuk – jest silnie wychudzona, wszystkie konie są zaniedbane, oraz że zamierzają, jako fundacja, której statutowym celem jest ochrona zwierząt, odebrać konie dotychczasowej właścicielce. W odpowiedzi poinformowałem p. Elżbietę Kozłowską, że nie mam możliwości udać się na miejsce, bo wyjechałem służbowo do Rzeszowa, oraz że w mojej ocenie decyzja o odebraniu koni jest, w świetle opisanych przez nią faktów, słuszna i właściwa. Zadeklarowałem, że przyjadę na miejsce jak tylko wrócę z Rzeszowa. Zgodnie z art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt: „W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.".
Na miejsce interwencji w Daszówce przybyłem około godz. 17 – już w trakcie wprowadzania koni do samochodu, którym miały być przetransportowane po ich odebraniu. Obecna była tam właścicielka koni oraz prowadzący interwencję przedstawiciele fundacji „Molosy Adopcje" – w/w Elżbieta Kozłowska oraz Stowarzyszenia „LuckyHorses". Wcześniej w miejscu interwencji byli obecni funkcjonariusze PIW w Lesku oraz Policji z Leska i Ustrzyk Dolnych, a także Zastępca Kierownika Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Urzędu Miasta w Ustrzykach Dolnych.
Zastany na miejscu stan koni zgadzał się z opisem przedstawionym mi telefonicznie przez Elżbietę Kozłowską z fundacji „Molosy Adopcje" – dwanaście z czternastu sztuk koni było silnie wychudzonych. Przeczy to opinii właścicielki koni, że nic im nie jest, a są tylko stare, gdyż wychudzenie widoczne u tych koni nie rozwinęło się samoistnie. Nawet stare konie potrafią zachować dobrą kondycję, jeżeli są prawidłowo utrzymywane. Głodzenie koni potwierdzał również fakt, że łapczywie przyjmowały podawane im w trakcie interwencji siano i wodę. Konie były również zaniedbane, nie były czyszczone dłuższy czas, o czym świadczyły złogi odchodów, którymi miały pokryte brzuszne partie tułowia, kończyny oraz zady. U części z tych koni od dłuższego czasu nie dokonywano rozczyszczania i korekcji kopyt, co powoduje u konia trudności w poruszaniu się, konieczność przyjmowania niewygodnej i niewłaściwej postawy kończyn, w efekcie czego konie cierpią, mogą też rozwinąć się schorzenia ortopedyczne. Część koni wykazywała zmiany poochwatowe (ochwat – zapalenie tworzywa kopytowego), w związku z czym, w ich przypadku korekcja kopyt jest koniecznym zabiegiem leczniczym. U części koni widoczne były nieleczone rany i zmiany skórne, mogące świadczyć o schorzeniach skóry (grzybica, pasożyty). Zwierzęta były utrzymywane w pustostanie, brak ściółki, na podłożu widoczne było potłuczone szkło i inne śmieci, pomieszczenie jest zaniedbane, zaś elementy w nim się znajdujące mogą doprowadzić do kontuzji i ran u zwierząt w nim przebywających. Brak było odpowiedniej ilości wody, by zwierzęta mogły ugasić pragnienie. Brak wystarczającej ilości paszy objętościowej i nigdzie nie była ona zmagazynowana, zapas siana ledwo wystarczający dla 14 koni na 12 godzin, przy nierozwiniętej jeszcze trawie na łąkach. Nie stwierdzono również paszy treściwej.
Stan faktyczny w miejscu interwencji znacząco różnił się od cytowanego wyżej opisu przekazanego mi telefonicznie przez właścicielkę koni. Przewóz koni do Daszówki prawdopodobnie miał miejsce kilka dni wcześniej i możliwe, że był związany z nagłośnioną medialnie sprawą czterech koni padłych w Bereżnicy. Konie po ich odebraniu przez fundację „Molosy Adopcje" zostały przetransportowane do gospodarstwa w pow. sanockim, gdzie miały przebywać do czasu znalezienia im miejsc w odpowiednich ośrodkach prowadzonych przez organizacje współpracujące z fundacją „Molosy Adopcje".
Dodatkowo, w czasie interwencji, właścicielce koni odebrano również psa (samica) w typie owczarka kaukaskiego. Nastąpiło to z uwagi na rażące zaniedbanie i głodzenie go. Sierść psa była sfilcowana, na skórze widoczne były zmiany, pies był mocno wychudzony (była tak głodna, że rzuciła się na suchą kromkę chleba leżącą nieopodal zabudowań niemal wyrywając się osobie, która ją trzymała).
Stwierdzony stan faktyczny, w mojej ocenie, świadczy że wyczerpane zostały, określone w art. 6 ust. 2 w/w ustawy o ochronie zwierząt, znamiona znęcania się nad zwierzętami przez właścicielkę. Zgodnie z art. 6 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt – przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć między innymi, wymieńmy je bo to ważne:
– utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania (art. 6 ust. 2 pkt 10),
– utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku (art. 6 ust. 2 pkt 10).
Jak z powyższego wynika, znęcanie się nad zwierzętami nie musi mieć formy aktywnego działania jak bicie czy okaleczanie, znęcaniem jest również niedopełnienie przez posiadacza zwierzęcia ustawowych obowiązków w zakresie warunków utrzymania, opieki (w tym leczenia) i odpowiedniego żywienia. W związku z tym skierowałem zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Lesku. Z tego co wiem prowadzone w tej sprawie postępowanie zostało połączone z postępowaniem dotyczącym padłych koni w Bereżnicy. Jest to pierwszy tego typu przypadek na terenie naszego powiatu. W codziennej pracy zdarzają się interwencje dotyczące warunków utrzymywania zwierząt, jednak nigdy nie było czegoś podobnego.

 

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u