[4/153] Polało, narobiło szkód i spłynęło do Morza Czarnego

Drukuj
Dodano: niedziela, 06 lipiec 2014

Powiększ
Na jednej z sesji Rady Miasta Ustrzyki Dolne- jaka miała miejsce dwadzieścia lat temu- radny Artur Bobrecki oponował przeciw decyzji zezwalającej na budowę garaży nad brzegiem rzeki Strwiąż. Twierdził on, że mogą zostać zalane, a właściciele będą się domagać odszkodowań. Na odpowiedź iż woda tak wysoko nie sięgnie zapytał czy pozostali radni wiedzą co znaczy pojęcie woda pięćdziesięcioletnia lub stuletnia. Radni słowa Bobreckiego przyjęli jako typowe czepianie się opozycji. Nie minęło dwadzieścia lat, a woda zalała garaże. Pytanie czy była to woda pięćdziesięcio - czy stuletnia.

Telewizja straszy

Już od niedzieli 11 maja wszystkie media zaczęły ostrzegać przed możliwością dużych opadów, burz i huraganowych wiatrów. Miały one nadejść nad Bieszczady już w noc z poniedziałku na wtorek. W poniedziałek była jednak piękna pogoda, we wtorek też było normalnie. Ludzie doszli więc do wniosku, że media znów szukają sensacji. Tak więc gdy w środę po południu zaczął padać lekki deszcz nikt się nie przejmował medialnymi ostrzeżeniami. Czwartkowy poranek pokazał jednak, że ostrzeżenia nie były przesadzone. Lało jak z cebra, a ponadto ostro wiało. Ci którzy wybrali się pieszo do pracy lub na zakupy, szybko zrozumieli, że zrobili błąd.

Powiększ

Parasole na nic się nie zdały. Ich marne chińskie konstrukcje wiatr powywijał w dowolne strony. W piątek co drugi ustrzycki kosz na śmieci pełen był zniszczonych parasoli. Pozbawieni parasoli piesi dosłownie w kilka minut przemakali na wylot.

Betonowy świat

Deszcz nie odpuszczał przez cały czwartek. Ustrzyki leżą miedzy czterema górami. Kiedyś były to zalesione lub porosłe trawą stoki. Dziś to miejsca prawie całkowicie wybetonowane. Nawet najwyższa Kamienna Laworta jest zabetonowana i zaaswaltowana do 2/3 swoje wysokości. Woda więc nie ma gdzie wsiąknąć. Ulice stają się więc rwącymi rzekami.

Powiększ

Nocą w czwartek ulica Rzeczna zebrała wodę ze wszystkich ulic na stoku Laworty i zamieniła się w prawdziwą rzekę toczącą za sobą gałęzie, kamienie. Ludzie twierdzą, że to wina ocieplenia klimatycznego. Nieprawda to wina cywilizacji, rozbudowy miast, dróg, chodników. Fajno jest chodzić i jeździć po równych chodniczkach i ulicach gdy jest pogoda, ale w wypadku dużych opadów zmieniają się one w strumienie. Zaletą takiej lokalizacji miasta jest to, że woda zbiera się błyskawicznie na ulicach ale i też błyskawicznie spływa. Niestety ta część miasta położona niżej ma już dużo gorzej. Nowo oddany do zamieszkania budynek dawnego biurowca firmy budowlanej zlokalizowany jest tuż za rzeczką Jasieńka, to obiekt który w pierwszej kolejności został podtopiony. Dojechać można do niego przez jedyny most i tylko tym mostem wyjechać. Późnym popołudniem woda zaczęła przelewać się przez most. Wyłączono w nim energię elektryczną, zamknięto dopływ wody. Burmistrz Ustrzyk Henryk Sułuja zdecydował, iż konieczna jest ewakuacja wszystkich siedemdziesięciu mieszkańców bloku.

Powiększ

Czekały na nich miejsca wcześniej przygotowane w szkolnym internacie. Część mieszkańców skorzystała z gościny u rodzin, część nocowała w internacie. W budynku zalane zostały piwnice, ale i też w mieszkaniach na parterze pojawiły się przecieki. Mimo decyzji władz iż dla bezpieczeństwa lokatorzy powinni się wstrzymać z powrotem do soboty, wszyscy wrócili już w piątek. Myślę, że nie ma się czemu im dziwić.

Najbardziej - zresztą tradycyjnie - ucierpiał zlokalizowany tuż nad rzeką dom rodziny Ferenców. Zalany został praktycznie do wysokości pierwszego piętra. Ucierpiały też budynki gospodarcze na bazie byłej firmy MZRB. Jan Kot właściciel dwóch hal produkcyjnych powiedział -Jestem zaskoczony brakiem profesjonalizmu służb ratowniczych. Widać było brak jakiejkolwiek koordynacji, gdy był piasek, to brakowało worków, gdy były worki brakowało piasku. Kot wprawdzie przyznaje, że ratowanie jego hal na nic by się nie zdało, bo przy takim poziomie wody i jej szybkim nurcie żadne worki nic by nie pomogły. Zresztą w innym miejscach też było podobnie worki z piaskiem potężny strumień wody zmywał w jednej chwili. Praktycznie do rana właściciel zakładu mięsnego pan Szczęsny wraz z pracownikami ratowali swój zakład.

Szpital ucierpiał ale zagrożenia dla pacjentów nie było

Powiększ

Ustrzycki szpital powiatowy zlokalizowany jest też nad Strwiążem. Po wcześniejszych powodziach wykonano tam nawet niewielki wały przeciwpowodziowe. Tym razem one nie wystarczyły. Woda zalała piwnice, magazyny i stację pogotowia ratunkowego. Wiceburmistrz Ustrzyk Jacek Przybyła powiedział mi -Są pewne straty ale co najważniejsze, ani przez moment nic nie groziło pacjentom przebywającym w szpitalu. Była bieżąca woda, prąd. Martwi to, że ucierpiała stacja pogotowia ratunkowego. Jest ona zlokalizowana tuż nad rzeką. Trzeba pomyśleć o przeniesieniu ją nieco wyżej, do innych pomieszczeń. Będziemy się starać pomóc w tym szpitalowi.

Powiększ

Jacek Przybyła jest na nogach cała noc. To do jego obowiązków należało miedzy innymi zaopatrywanie ratowników w piasek, worki. W Ustrzykach podtopiona została hala sportowa miejscowego liceum, zresztą samo liceum też ucierpiało. Podtopiona została też powiatowa stacja SANEPID.

Kumulacja w Krościenku

Woda z całych Ustrzyk, ze wszystkich strumieni, potoków, rzeczek w końcu dociera do Strwiąża i pędzi w kierunku granicy, w stronę Morza Czarnego. Dlatego zawsze najbardziej zagrożone jest Krościenko.

Powiększ

Powiększ

Na dodatek Strwiąż przyjmuje w swój nurt właśnie tutaj rzeczkę płynącą z Bandrowa doliną Stebnika. Wbrew pozorom to właśnie potok Stebnik stanowi większe zagrożenie dla tej części Krościenka. Tak stało się i tym razem wody Stebnika zalały kilka domów położonych nad brzegiem Strwiąża, w tym dom sołtysiny Danuty Ziembickiej. Gdy dotarłem tam rano w piątek zastałem ją zrozpaczoną. -Starałam się pomagać innym, bo do tego zobowiązuje mnie moja funkcja. Tymczasem poziom wody rósł. Gdy zorientowałam się, że pora ratować swój dobytek, na ratunek było już za późno. Woda w domu sięgała powyżej metra. Wszystko straciłam. - mówi płacząc Pani Danuta. Zgromadzeni wokół mieszkańcy Krościenka złorzeczą -To nie woda jest najgroźniejsza, to te pieprzone zarośla i drzewa przy rzece. Powalone płynące z nurtem blokują mosty, przepusty. Gdyby nie to woda prawdopodobnie spłynęła by szybciej nie czyniąc takich szkód. Niech szlag trafi tych co powinni dbać o ich karczowanie. Gdy człowiek zetnie mały krzaczek nad rzeką to grozi mu kara, a ci co powinni to robić doprowadzili do takich zniszczeń i kary oczywiście nie poniosą. Faktycznie to drzewa niszczą kładki, mosty, słupy elektryczne. Może więc lepiej słuchać mieszkańców niż ekologów.

Burmistrz Ustrzyk Henryk Sułuja też ma nieprzespaną noc. Jest w Krościenku tuż przed siódmą. Pociesza Ziembicką i informuje, że szkoła w Krościenku jest przygotowana do przyjęcia tych, którzy na jakiś czas muszą opuścić domy. Obiecuje interwencję w energetyce by jak najszybciej włączono prąd. Już po godzinie są elektrycy i niebawem mimo prawie powalonych słupów jest światło. -Ludzie są rozgoryczeni, ale przy takiej skali zniszczeń nie możemy być wszędzie w jednym czasie. Wybieramy w pierwszej kolejności miejsca najbardziej zagrożone i tam staramy się pomagać. O nikim jednak nie zapominamy. Będziemy wszędzie. – mówi Sułuja.

Granica nocą nieczynna

Na przejściu granicznym to nie Strwiąż jest największym zagrożeniem, stanowi je potok i przepust tuż przed szlabanem. Potok płynący prosto z lasu niesie drzewa i gałęzie, przepust pod drogą to wąskie gardło. Drzewo blokuje go a woda przelewając się płynie już drogą wprost na przejście graniczne. To powtarza się systematycznie. Czy jest jakiś sposób na zlikwidowanie zagrożenia. Jest. Wielokrotne poszerzenie przepustu i pogłębienie dna. Ale to zbyt kosztowna inwestycja i jak na razie stawia się tutaj na walkę związaną z wyciąganiem drzewa blokującego przepust. Na przejściu prócz niewielkiej ilości mułu i piasku i lekko zalanych piwnic większych strat nie było. Toteż rano w piątek ruch na przejściu został przywrócony.
Strwiąż mija przejście i jako jedyna w Polsce rzeka zmierza do Morza Czarnego. Tym razem nieszczęście jakie spotkało Ustrzyki i okolice poniósł na Ukrainę. Tam tereny są bardziej równinne i szkody będą jeszcze większe.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u