[7/156] Zmarł „król” ustrzyckiego handlu

Drukuj
Dodano: niedziela, 23 listopad 2014

Powiększ

13 września 2014 roku zmarł Zdzisław Rudziński. Nie ma chyba w mieście, powiecie osoby, dla której nazwisko to brzmiało by całkiem obco. Zdzisław Rudziński to człowiek minionych, a zarazem nowych czasów. Z tamtych lat pozostało mu- do ostatnich dni - społecznikowskie zacięcie, tak obce ludziom młodym, z nowych czasów zdolność wykreowania się, zdobycia zaufania u ludzi oraz zdolność załatwiania problemów dla wielu innych nierozwiązywalnych.

Zdzisław Rudziński to prezes Miejskiej, a później Rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu. To także wieloletni radny Rady Miasta. Dodać trzeba, że radnym był do końca swoich dni. Dziesięć lat temu opublikowaliśmy w „Połoninach" wspomnienia Zdzisława Rudzińskiego z pierwszych lat pobytu w Ustrzykach Dolnych. Wspomnień tych wysłuchał Marek Prorok. Dziś postanowiliśmy przypomnieć czytelnikom ten materiał.

Ustrzyki Dolne- lata pięćdziesiąte dwudziestego stulecia

Pochodzę z Kobylan koło Krosna. W latach pięćdziesiątych po ukończeniu średniej szkoły handlowej otrzymałem tzw. nakaz pracy do Powszechnej Spółdzielni Spożywców (PSS) Społem w Ustrzykach Dolnych. Do Ustrzyk udałem się koleją, bo w tym czasie był to praktycznie jedyny dostępny publiczny środek lokomocji. Do Olszanicy podróż przebiegała w miarę normalnie, ale później zaczęły się problemy. Do 1951 roku Olszanica była stacją graniczną, a linia kolejowa do Krościenka została przyjęta od Związku Radzieckiego w takim stanie, że mimo iż pociągi od Olszanicy do Ustrzyk Dolnych poruszały się w żółwim tempie to i tak wagonami trzęsło jak samochodami po wybojach. Do Ustrzyk dotarłem w dniu 12 lutego 1952 roku. Zima, dużo śniegu, uliczki zasypane ponad miarę, bo odśnieżaniu nie było wówczas mowy, krótko mówiąc pierwsze wrażenia ze spotkania z moim nowym miejscem pobytu było przerażające. Dotarłem do nakazanego miejsca pracy, ustrzycki PSS mieścił się w Rynku na Pietrze budynku, w którym obecnie znajduje się biuro informacji turystycznej. Skierowano mnie do wyznaczonego mieszkania przy obecnej ulicy Bełskiej. Mieszkanie znajdowało się nad piekarnią wypiekającą drobne pieczywo. W miejscu tym mieścił się później zakład usług kominiarskich. Lokum do którego mnie skierowano trudno nazwać mieszkaniem w dzisiejszym rozumieniu. Był to pokój ośmioosobowy, który zajmowałem wspólnie z masarzami pracującymi w pobliskiej masarni.

Powiększ

Powiększ

Powiększ

Powiększ

Powiększ

Kilka zdań o wyglądzie miasta. Pierwsza uwaga natury ogólnej, miasto Ustrzyki Dolne po powrocie do Polski przedstawiało rozpaczliwy widok. Żadna z miejskich ulic nie posiadała przyzwoitego bruku i po większości z nich po opadach deszczu poruszanie się było możliwe tylko w butach gumowych. Wiele ulic było ulicami tylko z nazwy. I tak ulica Radziecka (obecnie Sikorskiego) była tak naprawdę wąwozem, który po opadach deszczu stawał się trudnym do przebrnięcia ciekiem wodnym. W podobnym stanie były ulice Pionierska, Nadgórna, Rzeczna, Nadbrzeżna, Armii Czerwonej (obecnie Jana Pawła II) i Dzierżyńskiego (Obecnie Korczaka). Miasto nie posiadało ani wodociągów, ani kanalizacji, wodę czerpało się z kilku studni ulicznych. Taki sposób zaopatrzenia w wodę dotyczył wszystkich , zarówno domostw jak i sklepów i restauracji. Ulice były nieoświetlone i panowały na nich „egipskie ciemności", tylko w okolicach Rynku istniało kilka lamp ulicznych. Dzisiejszy wygląd Rynku znacznie różni się od tego z lat pięćdziesiątych. Błotniste ulice i drewniane chodniki zbudowane z długich kawałków drewna. Często po postawieniu nogi z jednej strony deski, jej druga strona unosiła się do góry wyrzucając po opadnięciu fontanny błota. Część Rynku okolona była drewnianym płotem. Po stronie południowej, obok dzisiejszej apteki „Cefarmu" stał pomnik Józefa Stalina, a po przeciwnej stronie w miejscu dzisiejszego pomnika „Armii Karpaty" stał – wykonany z pomalowanych czerwoną farbą desek- pomnik poświęcony żołnierzom Armii Czerwonej. Bezpośrednio przed budynkiem byłej telekomunikacji wiejskiej było coś w rodzaju wysypiska śmieci, a na całym obszarze Rynku nie było drzew, ani krzewów. Te rosnące do dzisiaj zostały posadzone w późniejszym czasie. Zapomniałem jeszcze o jednym elemencie, znacznie różniącym się od stanu dzisiejszego. Otóż okalające Ustrzyki dolne wzgórza- poza Kamienną Lawortą- były pozbawione drzew. Zasadzenia nastąpiły na przestrzeni kilku lat, rekami ustrzyckiej młodzieży szkolnej i pracowników miejscowych zakładów pracy. Pomysłodawcą i głównym motorem zalesień byli pracownicy Lasów Państwowych. W bardzo złym stanie technicznym znajdowały się budynki, kryte głównie papą, a nawet słomą, w większości nieotynkowane sprawiały przygnębiające wrażenie. Te lepsze zostały zajęte przez instytucje państwowe. Sąd i prokuratura znajdowały się w kamienicy w której ostatnio mieściła się pizzeria „Manhatan". Milicja zajmowała budynek przy dzisiejszej ulicy 29 Listopada, za którym mieściło się więzienie (obecnie Hotel Strwiąż). Szkoła Podstawowa i Liceum Ogólnokształcące stanowiły jedną jednostkę organizacyjną zajmującą budynek dzisiejszego LO. Najważniejszym i praktycznie jedynym miejscem rozrywek kulturalnych było kino, które zajmowało budynek dzisiejszego „Domu Harcerza" przy ulicy Korczaka. Sieć handlowa była niezwykle skromna. Sklep ogólnospożywczy znajdował się na parterze rynkowej kamienicy zajmowanej dzisiaj przez Bieszczadzkie Centrum Informacji i Promocji, odrobinę dalej w lokalu dzisiejszego sklepu „Świat dziecka" był sklep sprzedający pieczywo produkowane w dwóch położonych przy ulicy Bełskiej piekarniach. Masarnia zajmowała trzy pomieszczenia w nieistniejącym już budynku w południowej stronie Rynku, w chwili obecnej miejsce to zostało zabudowane nowymi kamieniczkami. We wspomnianych pomieszczeniach odbywał się cykl produkcyjny wyrobów masarskich, jak również sprzedaż detaliczna. Jedyna w mieście restauracja „Bieszczadzka" znajdowała się mniej więcej w tym samym miejscu co dziś tylko na parterze. Naturalnie budynek wyglądał zupełnie inaczej. Lokal znajdował się na parterze budynku, na środku Sali restauracyjnej stały drewniane beczki z piwem, bezpośrednio do nich montowano pipę i rozlewano piwo do kufli. Kufle były myte w stojących obok wiadrach, a woda jak wspomniałem wcześniej pochodziła ulicznych studni. Nad restauracją zorganizowany został hotel, do którego wchodziło się od ulicy 1-go Maja. Funkcje magazynowe i handlowe spełniał również budynek dzisiejszej biblioteki. Mieścił się tam między innymi skup jabłek i skup makulatury. Na ulicy Dworcowej w miejscu gdzie dzisiaj stoją bloki mieszkalne, znajdował się skład materiałów przeznaczonych do budowy dróg. Tereny nad Strwiążem zajmowane dzisiaj przez „zielony rynek" i parking należały do Miejskiej Rady Narodowej i były zapleczem gospodarki komunalnej. Znajdowały się tu szopy, różnego rodzaju składziki i stajnie dla koni będących podstawową siłą pociągowa. Budynki te pod koniec lat sześćdziesiątych „zagrały" w filmie „Wilcze echa".

W tym samym czasie na terenie miasta Ustrzyki Dolne znajdowało się sześć samochodów, pięć gazików i Warszawa. Wszystkie gaziki należały do jednostek państwowych, były to; Komenda Powiatowa Milicji Obywatelskiej, Prezydium Powiatowej Rady Narodowej, rejon Lasów, Kopalnictwo Naftowe i Państwowy Ośrodek Maszynowy. Użytkownikiem Warszawy był Komitet Powiatowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Ustrzycka służba zdrowia mieściła się przy ulicy 29 Listopada w rozebranym już budynku starego szpitala. W budynku tym znajdował się szpital, przychodnia lekarska wraz z całym niezbędnym zapleczem.

Zupełnie oddzielnym problemem były w tym okresie podróże. Jedynym środkiem lokomocji łączącym Ustrzyki z resztą kraju była kolej. Na trasie do Przemyśla jeździł pojazd samochodowy transportujący pasażerów w tzw. „budzie". Były to na ówczesne czasy warunki luksusowe. O wiele gorzej mieli mieszkańcy wsi. Podam tylko dla przykładu, że do Lutowisk jedynym środkiem transportu był ciągnik, a podróż trwała praktycznie cały dzień. Muszę jeszcze wspomnieć o ówczesnych mieszkańcach miasta. W znakomitej większości byli to przesiedleńcy z terenów powiatów Hrubieszowskiego i Tomaszowskiego (HT). Ludzi tych wbrew woli przesiedlono w Bieszczady nie dając w zamian za pozostawione gospodarstwa praktycznie nic. Dla wielu z nich „świat się zawalił". Zupełnie nie potrafili znaleźć się w nowej sytuacji. Wielu siedziało na spakowanych walizkach nie mając zamiaru dłużej pozostawać w trudnych bieszczadzkich warunkach, tym bardziej, że do życia na terenach górskich byli zupełnie nieprzygotowani. Do końca życia nie zapomnę krzywdy jaką tym ludziom wyrządzono.

Zdzisław Rudziński

Urodzony 25 maja 1933 roku w Kobylanach k/Krosna. Prezes rejonowej Spółdzielni Zaopatrzenia i Zbytu w Ustrzykach w latach 1966- 1990, w latach 1990- 1991 wiceprezes spółdzielni. Z Ustrzykami Dolnymi związany od 1951 roku, w którym to na krótko rozpoczął pracę w ruchu spółdzielczym. Następnie przez kilka lat pracował w strukturach Związku Młodzieży Polskiej i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W 1960 roku powrócił do pracy w spółdzielczości, początkowo jako kierownik zaopatrzenia, później jako wiceprezes do spraw zaopatrzenia Powiatowego Związku Gminnych Spółdzielni.
W okresie długoletniej pracy włożył wiele wysiłku w rozwój zakładu, którym kierował. Dzięki jego wysiłkom powstały nowe obiekty; domy handlowe w Ustrzykach i Czarnej, sieć sklepów w mieście i na wsiach, wytwórnia wód gazowanych, restauracja „Myśliwska". Wiele obiektów przeszło kapitalne remonty i zmieniło swoją funkcjonalność. Dużo uwagi poświęcał poprawie warunków pracy oraz materialnych, mieszkaniowych i socjalnych załogi. Odznaczony Krzyżęm Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i innymi odznaczeniami państwowymi i resortowymi.

/za wydawnictwem „50 lat SHU „Halicz"/

Zdzisław Rudziński to także radny wielu kadencji Rady Miasta zarówno przed ustrojowymi przemianami jak i trzech kadencji po transformacji ustrojowej. To świadczy dobitnie o tym, że był człowiekiem szanowanym, lubianym i cenionym za swoją pracę społeczną. W radzie poświęcał najwięcej czasu pracy w Komisji Mieszkaniowej. Jego sztandarowym przedsięwzięciem jako radnego była organizacja dorocznych „Dni Rodziny" oraz corocznych obchodów „złotych godów" przez pary małżeńskie z najstarszym w powiecie stażem.

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#2 wyborca 2014-11-28 16:11
Tak , prawda wszyscy pamiętamy profesjonalizm i oddanie śp. Pan Zdzisława. Na wszystkie posiedzenia rady zawsze perfect przygotowany, nie to radni , którzy przez kilka kadencji ani słowa nie wydukali...
Cytuj
#1 Wojciech W. 2014-11-24 10:03
Odszedł wspaniały, mądry, aktywny człowiek, społecznik, dobry gospodarz. Będzie nam Go wszystkim brakowało.
Spoczywaj w pokoju Drogi Zdzisławie
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u