[3/160] Praktyczna nauka spółdzielczości

Drukuj
Dodano: czwartek, 30 kwiecień 2015

Pani Jolanta Tylenda wraz z mężem sporo lat spędzili w Niemczech. Przyszedł jednak moment jak u wielu emigrantów podjęcia decyzji co dalej. Zdecydowali się wracać i przejąć gospodarstwo rolne po rodzicach. Od początku specjalizowali się w produkcji mleka. Normalną też koleją rzeczy zostali członkami Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Sanoku, bo innej na tym terenie nie było.

Powiększ

Praca na roli do lekkich nie należy, mimo to wytrwale inwestowali w gospodarkę, dokupując ziemi i zwiększając ilość krów. Korzystali też z różnego rodzaju pożyczek w tym także tych z OSM Sanok. Nie przypuszczali, że stanie się to niebawem dla nich ogromnym problemem.

Pożyczki z OSM Sanok

Z sanockiej spółdzielni- jako jej członkowie- wzięli dwie pożyczki 45 tys. zł. W 2009 roku i 40 tys. zł w roku 2013. Obie pożyczki spłacili w 2013 roku pierwsza w lutym 2013 roku drugą w październiku tego roku. Sanocka spółdzielnia płaciła skromne pieniądze za dostarczane mleko, dokładnie 0,98 zł. Tymczasem w kraju rolnicy w niektórych zakładach mleczarskich dostawali za ten sam litr mleka nawet 1,8 zł. Co istotne także sanocka spółdzielnia mleko zebrane od rolników, bez jakiegokolwiek przetworzenia sprzedawała do innych zakładów za prawie drugi tyle ile sama płaciła. To spowodowało, że Tylendowie podjęli decyzję o zmianie odbiorcy mleka. Jednak przed podjęciem tej decyzji postanowili porozmawiać z zarządem spółdzielni o ewentualnej podwyżce cen skupu o 0,3-0,5 zł. Niestety spółdzielnia zaproponowała też od 3 do 5 ale groszy. To przelało czarę goryczy. Zresztą podobnie jak Tylendowie postąpiło około 30 innych dostawców mleka.

Pierwsze i kolejne wezwania do zapłaty

Pod koniec września 2013 roku OSM Sanok wysłał do Jolanty Tylendy wezwanie przedsądowe wzywające do natychmiastowej spłaty pożyczki oraz kary 340 tysięcy zł naliczonej na podstawie paragrafu nr 5 umowy spółdzielczej mówiący o 300% kary za zerwanie umowy członkowskiej. Jednocześnie w piśmie tym kancelaria prawna pisze iż od ukarania OSM może odstąpić w wypadku gdy Tylendowie wrócą do spółdzielni. Ci twierdzą, że podpisując umowę nie mieli możliwości dokładnego zapoznania się z nią, a co najważniejsze nigdy nie otrzymali kopii umowy. Jak mówią to standardowe postępowanie w Sanoku. Także w chwili podejmowania decyzji o połączeniu się spółdzielni z Sanoka z Mlekovitą nikt nie pytał spółdzielców czy wszyscy się na to godzą, a byli inni kontrahenci być może lepsi od Mlekovity. Tak więc po wysłaniu wezwania jeszcze przez OSM Sanok sprawa na prawie dwa lata ucichła. Niestety była to cisza przed burzą. 23 lutego tego roku Tylendowie dostali bowiem pismo, które każdego nawet mocnego człowieka mogło załamać. Pisała już Spółdzielnia Mleczarska Mlekovita. Spółdzielnia informowała Tylendów, że doszło do połączenia Mlekovity z OSM Sanok w lutym 2014 roku, tym samym Mlekovita przejęła na siebie majątek OSM Sanok, ale także wszystkie zobowiązania i wierzytelności. Dlatego też:

„Mając na uwadze, iż pismem z dnia 12. 09. 2013 roku wypowiedziała Pani umowę o kontraktacji oraz zaprzestała dostarczania mleka do Spółdzielni, jest Pani zobowiązana do zapłaty kary umownej w łącznej kwocie 255 tysięcy zł (45 tys. plus 40 tys. x 300%). Wyżej wymieniona kwotę należy wpłacić w terminie 7 dni na rachunek bankowy Mlekovity."

Zarówno kwota kary jak i termin spłaty były dla Tylendów nierealne. Dlatego postanowili się bronić. Po pierwsze zwołali konferencję prasową przed budynkiem sanockiej spółdzielni. Tłumaczyli dziennikarzom , że czują się oszukani. Pani Jolanta mówi-

Po spłaceniu kredytu odeszliśmy ze spółdzielni w Sanoku we wrześniu. Sanocka OSM połączyła się z Mlekovitą dopiero w lutym następnego roku. Nie rozumiem dlaczego teraz Mlekovita żąda odszkodowania. Z poprzednią spółdzielnią rozliczyłam się co do grosza. Miałam na to siedem dni. Nikt przy rozstaniu nie żądał żadnych kar. Mam na to pisemne potwierdzenie.

Tylendowie zwracali się też o zwrot swojego udziału członkowskiego lub zaliczenie go w spłatę zaciągniętych kredytów. Odpowiedź była zawsze odmowna. Spółdzielnia twierdził, że można o tym rozmawiać po zakończeniu roku i sporządzeniu bilansu. Jak twierdzą Tylendowie to właśnie stanowcze żądanie zwrotu wkładu członkowskiego spowodowało naliczenie im tych kar.

Mlekovita nie odpuszcza

Szum medialny jaki powstał wokół sprawy spowodował przynajmniej to iż Tylendowie zostali obszerniej powiadomieni przez Mlekovitę o swoich obowiązkach. Spółdzielnia z Wysokiej Mazowieckiej pisze, iż prawa i obowiązki spółdzielców były im powszechnie znane. Nie odpowiada jednak dlaczego dostawcy biorąc kredyt nie otrzymali do rąk kopii umowy. Jak pisze Mlekovita:

„Pani Jolanta Tylenda wypowiedziała swoje członkostwo w spółdzielni, stąd też powstało po jej stronie określone zobowiązanie, którego dobrowolnie nie dopełniła. Dlatego też nie może mieć żadnych pretensji do spółdzielni, która to podejmuje próby porozumienia się ze swoją dłużniczką w celu uregulowania powstałych zobowiązań. Pani Jolanta Tylenda nie próbowała nawet zwrócić się do Spółdzielni o zmiarkowanie kary, czy rozłożenie jej na raty. Oświadczamy, że Pani Jolanta Tylenda nie zwróciła się do tej pory w tej sprawie, ani do kancelarii prawnej, jak również do Organów Spółdzielni".

Tylendowie na to stwierdzenie od razu ripostują-

Należy zaznaczyć jeszcze, że moja żona była po spotkaniu z dziennikarzami w oddziale w Sanoku i Pan Tadeusz Owsianik (były kierownik skupu surowca) wyprosił ją mówiąc, iż jest psychicznie chora i nie ma nic do szukania w zakładzie. Na dodatek radca prawny nie napisał nic o tym, że umów na które się powołuje i regulaminów, żaden rolnik nie miał i nie posiadał w domu, nie mając możliwości wglądu w dokumenty na bieżąco. Oświadczam, że nie zostawimy tej sprawy i do wyjaśnienia nie poddamy się i będziemy walczyć o każda złotówkę, która chce nam zabrać OSM Mlekovita.

Specyficzna nauka spółdzielczości

Spółdzielczość to specyficzna forma prowadzenia działalności gospodarczej. Oparta głównie na wzajemnym zaufaniu i życzliwości członków nawzajem do siebie. Wszak wszyscy są współwłaścicielami spółdzielni. Niestety w dużych spółdzielniach zasady te z reguły są wypaczane. Dyktat przyjmują zarządy wybierane często według niezbyt czystych zasad. Członkowie zaś traktowani są jak niewolnicy którzy mają się bezwolnie poddawać mnożonym bez umiaru przepisom i postanowieniom zarządu. Jakim prawem spółdzielnia sprzedawała nieprzetworzone mleko doliczając sobie spore marże do tego co płaciła dostawcą. Podejmując takie działania stała się jedynie pośrednikiem, który ze spółdzielczością nie ma nic wspólnego. Dostawca które woli sprzedać mleko drożej sam bez takiego pośrednika, ma zaś zostać ukarany. Robi się to po to by zastraszyć innych dostawców. Psu na buty taka spółdzielczość.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl