[3/160] Szlak kolejowy z Zagórza do Krościenka - jednak ożyje

Drukuj
Dodano: czwartek, 30 kwiecień 2015

Janusz Demkowicz, przedsiębiorca z Orelca twierdzi, że w zasadzie wszystko już wymyślono, teraz wystarczy dobre pomysły wykorzystać. Dlatego też blisko trzy lata temu rozpoczął starania o wydzierżawienie od Polskich Linii Kolejowych odcinka torów z Zagórza do Krościenka. Jak się okazało dla prywatnej osoby była to sprawa nie do przebrnięcia, dlatego do swojego pomysłu przekonał samorząd gminy Olszanica. Przychylny stosunek do pomysłu Demkowicza wójta Krzysztofa Zapały i sekretarza gminy Roberta Petki zaowocował tym, że po dwóch latach tory zostały od kolei wydzierżawione i przekazane Demkowiczowi, Janusz Demkowicz przejął też były dworzec kolejowy w Uhercach. Końcem kwietnia na tej kolejowej trasie pojawią się przewożące turystów drezyny.

Liczy się wytrwałość

Kiedy ja w swojej samorządowej kampanii lansowałem pomysł wykorzystania szlaku kolejowego z Krościenka do Zagórza jako turystycznej szansy dla miasta i regionu spotkałem się z kąśliwymi uwagami internautów. Praktycznie 100% komentarzy nakazywało mi puknąć się w głowę, twierdząc, że pomysł jest śmieszny i nie do zrealizowania. Ustrzyki to bowiem specyficzne miasto zgryźliwe wobec swoich otwarte na obcych. Chleb kupujemy z Leska, Sanoka, Birczy, Miejsca Piastowego, Ropczyc i wielu jeszcze miejscowości byle nie kupić miejscowego. Po ciuchy, materiały budowlane jeździmy do Sanoka, Rzeszowa, na złość miejscowym handlowcom. Jednocześnie płaczemy, że z pracą w mieście coraz gorzej. Czysta paranoja. Natomiast człowiek urodzony w Lesku, mieście które kolej omija postanowił reaktywować umarłą linię kolejową, a co najważniejsze dać przy okazji pracę kilku osobom. Janusz Demkowicz już wcześniej wcielił w życie odważny pomysł. Mianowicie postanowił przyjmować turystów w wybudowanych przez siebie chałupach bez gazu, prądu, a tym samym bez telewizji, Internetu. Wydawać by się mogło, że w XXI wieku to pomysł nie do zaakceptowania, a jednak chętnych do takiego wypoczynku jest wielu. Lekkie rowerowe drezyny zobaczył na zachodzie. Tam też szuka się sposobów na wykorzystanie zamarłych linii kolejowych. Postanowił przenieść pomysł do Polski. Jako, że jest pionierem drezynowym musiał zaczynać od zera. Starania o przejęcie linii kolejowej trwały długo. Kto zna PKP wie, że to instytucja moloch, by przebrnąć przez gąszcz przepisów trzeba mieć ogromną cierpliwość. W końcu ktoś na kolei podpowiedział mu, że łatwiej by było gdyby z wnioskiem o dzierżawę tego odcinka wystąpił któryś z miejscowych samorządów.

Powiększ

Demkowicz już wcześniej wyliczył, że najkorzystniejszym miejscem na swoja drezynową bazę będzie stacja w Uhercach. Dlatego o pomoc poprosił władze gminy Olszanica.

Rowerowa drezyna

Działania władz Olszanicy szły równolegle z projektowaniem i wykonaniem prototypowej drezyny.

Powiększ

Nikt takich w Polsce do tej pory nie produkował, więc Demkowicz musiał się zająć tym sam. W Gdańsku znalazł człowieka, który buduje nietypowe rowery. Przedstawił mu swój projekt i przystąpiono do budowy prototypu. Drezyna musiała spełniać kilka warunków, a mianowicie unieść cztery osoby i być na tyle lekka i sprawna by dwie z tych czterech osób mogły za pomocą najnormalniejszego pedałowania drezyną poruszać. Dlatego też moment próbnej jazdy był momentem prawdy. Bo dodać trzeba, że tory- choć nam się wydaje że są płaskie- wcale płaskie nie są. Z Uherzec w kierunku Ustrzyk podjazdy i zjazdy nie są zbyt duże, natomiast bardziej strome podjazdy są w stronę Zagórza. Podczas jazdy próbnej chodziło o to, czy przeciętny turysta da sobie radę z prowadzeniem drezyny. Okazało się, że prowadzenie drezyny nie jest ponad siły przeciętnego człowieka.

Powiększ

Tak więc do producenta poszło zamówienie na wyprodukowanie sześćdziesięciu drezyn. Demkowicz korzysta w realizacji swojego pomysłu z dwóch projektów unijnych, ale jak mówi sam włożył w to spore pieniądze. Z Bieszczadzkiej ciuchci skorzystało w tym roku ponad sto tysięcy turystów, gdyby drezyny przewiozły 10% z tej liczby pomysł by się samofinansował.

Dworzec w Uhercach

Dworzec w Uhercach jak i cała stacja też jest dzierżawiona przez Demkowicza. Jak twierdzi chce by dworzec był dalej dworcem, a nie kolejną knajpą. Turyści mogli by się tutaj napić dobrej kawy czy herbaty, zjeść kanapkę, kupić gustowna pamiątkę. Przy czym wszystkie z pamiątek mają się wiązać z koleją i to sięgając aż do początków tej linii czyli do XIX wieku. Dworzec w Uhercach w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych dworców przy tej linii powstał najpóźniej. Wybudowano go w czasach budowy zapory wodnej w Solinie. Wtedy właśnie w Uhercach zwożono wszystkie materiały budowlane skąd samochody woziły je na Solinę. Dworzec zbyt ładny nie jest, dlatego zmieni się całkowicie jego wnętrze. Demkowicz chce eksponować jeszcze jedną rzecz, a mianowicie liczbę 108, czyli numer tej linii kolejowej. Ponadto zaletą dworca jest jego położenie na skrzyżowaniu głównych dróg dojazdowych w Bieszczady oraz spory parking przed budynkiem. No i rzecz jasna położenie praktycznie w środku tego szlaku kolejowego skąd możliwe będą wycieczki zarówno w stronę Ustrzyk i Krościenka, jak i Zagórza.

Zasady ruchu

Jak powiedział mi Janusz Denkowicz najczęstszym pytaniem jakie zadają mu dziennikarze jest pytanie jak odbywał się będzie przejazd drezyn przez ruchliwe ulice oraz jak będą się drezyny wymijać skoro tor jest tylko jeden. Otóż kolej obwarowała dzierżawcę masą przepisów zawartą w sporej objętości księdze. Póki co- ze względu na koszty- przed przejazdami przez drogę postawi się barierki na torach. W chwili gdy skład drezyn do nich dojedzie zostaną zdjęte, a osoby z obsługi wstrzymają ruch na drodze na czas przejazdu składu drezyn. Bo trzeba dodać, że drezyny nie będą się poruszać w pojedynkę, chaotycznie. Będą ustalone zasady ruchu, bowiem w każdym składzie drezyn muszą jechać odpowiednio przeszkolone osoby z obsługi. Tym samym rozwiązany zostanie także problem mijania się. Będzie do niego dochodzić tak jak i dawniej na dworcach gdzie torów jest więcej. Gdy ruch drezyn będzie się dobrze rozwijał pomyśli się o zamontowaniu przez przejazdami przez drogę sygnalizacji świetlnej.

Szlak ożyje

Dziś spacerując po torach w okolicach Ustrzyk widzę ogrom zniszczeń do jakich na nich dochodzi. Złomiarze rozpoczęli swoją robotę.

Powiększ

Znikają blachy, którymi obijano tory na kolejowych mostach, znikają też niektóre śruby mocujące szyny do podkładów. Ostatnia powódź też mocno zaszkodziła tej linii, tworząc groźne osuwiska, których obecnie nikt już nie naprawia. Normalka, jeśli coś jest nieużywane to ulega degradacji. Dlatego pomysł Janusza Demkowicza może to zmienić. Wprawdzie drezyny będą kursować tylko od wiosny do jesieni, ale na początek dobre i to. Uruchomienie na tym szlaku pociągu to już dużo poważniejsza sprawa. Po pierwsze jeszcze grubsza księga z przepisami, po drugie koszty. Kurs pociągu na linii z Zagórza do Krościenka i z powrotem to mniej więcej tysiąc euro, czyli ponad 4 tysiące zł. Nawet gdyby w pociąg wsiadło 100 osób to bilet musiałby kosztować blisko 50 zł. Demkowicz nie mówi jednak nie pociągowi. Być może w przyszłości. Uruchomienie tej linii nawet w takiej formie to też jakaś szansa dla miejscowości na trasie. Przecież można robić wycieczki w okolice szlaku kolejowego, można karmić turystów, sprzedać pamiątkę, czy zorganizować ognisko. To szansa dla miejscowych ludzi na zarobienie jakichś tam pieniędzy. Bo wygrać mogą tylko ci, którzy próbują coś zrobić, malkontentom pozostaje zaś jedynie narzekanie, które nigdy nic im nie przyniesie.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku

Komentarze  

#1 zdrowy 2015-05-01 07:50
Pomysł wydaje się być szalony.Ale gdyby nie szaleńcy nie byłoby człowieka na księżycu.
Cytuj

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u