Ale to już było i nie wróci więcej?

Drukuj
Dodano: niedziela, 25 czerwiec 2023

Robiąc porządki w swoich dokumentach co rusz natrafiam na zdjęcia budzące miłe wspomnienia. Kolejnym z nich jest zdjęcie zrobione na ustrzyckim stadionie.

Powiększ

W roku 1984 poproszono mnie o przyjście do pierwszego sekretarza PZPR w Ustrzykach Józefa Balowskiego. Zdziwiło mnie to bowiem do partii nigdy nie należałem, a ponadto jeszcze nie tak dawno szefowałem zakładowej Solidarności. Mimo to, w oznaczonym dniu zjawiłem się w biurze gdzie mieści się obecnie sąd.

Jakież było moje zdziwienie gdy zastałem tam prócz sekretarza, jednego z dyrektorów PPD Woźnego i kilku ustrzyckich piłkarzy. Okazało się, że to właśnie piłkarze, a głównie Janusz Stanisz byli pomysłodawcami zaproszenia mnie na to spotkanie.

Po kilku wypowiedziach sekretarz Balowski zapytał mnie czy nie zechciał bym zostać kierownikiem sekcji piłki nożnej w ustrzyckim klubie zwanym wtedy Drzewiarz. No cóż, nie opuszczałem do tej pory żadnego meczu, a możliwość pokierowania tym wszystkim przypadła mi do gustu, więc wyraziłem zgodę.

Ta moja przygoda z lokalną piłką trwała do 1994 roku, czyli równe dziesięć lat. Początkowo było to stanowisko kierownika sekcji, a w końcu prezesa klubu już pod starą nazwą KS „Bieszczady".

Szczęściem było też to, że przez te dziesięć lat drużyna nieprzerwanie występowała w IV lidze i sporo z tych lat kończyła rozgrywki w pierwszej połówce tabeli dochodząc nawet do trzeciego miejsca. Klub prócz seniorów miał także drużynę juniorów, juniorów młodszych, trampkarzy. Przez kilka lat zgłosiliśmy do rozgrywek także zespół rezerwowy.

Praktycznie rzecz biorą w drużynach występowali prawie wyłącznie piłkarze z Ustrzyk. Dopiero gdy wciągnąłem do pracy w sekcji pułkownika Korniata z Kwaszeniny sporadycznie trafiali do nas piłkarze odbywający służbę w tej jednostce. W czasie gdy szefowałem sekcji i później klubowi doszło do wymiany pokoleniowej w klubie - starszych zawodników zastępować zaczęli znakomicie grający juniorzy. To wtedy szeregi pierwszego zespołu zasilili Mikulski, Majer, Kwaśnik, Dybaś, Malicki, Hawro i wielu innych. Kontynuowali grę nieco starsi od nich Luty, Szewczyk, Stanisz, Jankowski, Piotrowski, Słotwiński, Szot.

Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Praca w biurze poselskim nie pozwala mi już na stałe zajmować się klubem. Na dodatek pojawił się nowy kandydat na szefa - Szczepkowicz. Roztoczył on wizje awansów, cudownej gry i poważnych posiłków z innych klubów. Oczywiście klub zmienił nazwę na Bartex i tak się zaczął zjazd w dół. Zlikwidowano zespół rezerwowy, zespoły juniorów. Teraz miał się rozpocząć marsz do wyższych lig. No i nastąpiły „awanse", pierwszy do niższej ligi okręgowej, później do A- klasy, B-klasy. Śląski zaciąg po spadku zrejterował, wcześniej - jak wieść niesie - przehandlowując mecz w Przemyślu z Polonią.

Dawna IV liga to dzisiejsza III liga. Dzisiaj znów pod nową nazwą zespół gra w okręgówce i szans na awans niezbyt widać mimo znacznej pomocy Arłamowa i miasta.

No cóż może przyczyna leży w tym, że miejscowych piłkarzy jest w klubie jak na lekarstwo, a zaciężni nigdy nie czują tego co warte więcej niż pieniądze, czyli lokalnego patriotyzmu.

Za moich czasów jedynie za mecze na wyjeździe przysługiwała zawodnikom skromna dieta. Czasami jak się trafił jakiś dodatkowy pieniądz było pomeczowe ognisko. Klub prócz skromnej dotacji z kasy miasta, korzystał z darmowych autobusów na wyjazdy fundowanych przez miejscowe zakłady, miał czasami nawet spore pieniądze z biletów oraz dość duże pieniądze za transfery. Najwięcej zarobiliśmy za przejściu Andrzeja Mikulskiego do Karpat Krosno, do Karpat przeszedł też Mariusz Hawro. Nie muszę dodawać, że nazwiska piłkarzy znał praktycznie każdy mieszkaniec miasta, a na trybunach- szczególnie w derbach z Leskiem- potrafiło się pojawić nawet kilkaset osób. Drużyna grała z takimi zespołami jak rezerwa Stali Mielec, Polonia Przemyśl, Czuwaj Przemyśł, JKS Jarosław, Pogoń Lubaczów, rezerwa Karpat Krosno, Czarni Jasło, Stal Łańcut, na wioskach mecze rozgrywał rezerwowy zespół Bieszczad. To se ne wrati - mówią Czesi. Szkoda.

Na zdjęciu, najlepszy skład: stoją trener Zbigniew Szuberla, były piłkarz Bieszczad pozyskany z Resovii, Sylwester Tylenda, Andrzej Piotrowski, Andrzej Malicki, Wiesiek Jankowski „Futro", Frydrych- krośnianin odbywający służbę w Kwaszeninie, Janusz Stanisz, klęczą Marek Demkowski, Bogdan Kwaśnik, Jacek Oskory, Andrzej Mikulski, Ryszard Pereślucha. Na zdjęciu brak Ryszarda Szewczyka, Władka Lutego, Zdzicha Słotwińskiego, Artura Majera i kilku jeszcze innych. Tego składu starzy kibice nigdy nie zapomną.

Wiesław Stebnicki

Udostępnij na Facebooku

Facebook Likebox Slider



 Strona główna
 Artykuły
Kontakt


 Reklama w serwisie

© 2003-2018 NASZE POŁONINY - Bieszczadzkie Czasopismo Regionalne
Wszelkie prawa zastrzeżone

Wydawca: "NASZE POŁONINY" - Wiesław Stebnicki

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze umieszczone przez Użytkowników na stronie www.naszepołoniny.pl

stat4u