Ważny dla mnie dzień
15 czerwca 1995 roku w szpitalu w Sanoku zmarł Kazimierz Stebnicki, mój ojciec. Miał niespełna 68 lat. Mimo, że ciężko chorował jego śmierć była dla mnie wielką traumą. Sam miałem wtedy 39 lat. Pocieszałem się wtedy, że i tak sporo lat przeżył, wiele widział, wiele zrobił. Od urodzin w wiejskim domu z klepiskiem, poprzez zesłanie na roboty przymusowe w czeskich Sudetach w wieku 14 lat, pracę w milicji w Warszawie, Rzeszowie, Jaworniku Polskim i Ustrzykach.
Wybudował piętrowy dom, zasadził drzewa. Życie nie skąpiło mu też rzeczy bolesnych, przykrych, traumatycznych. Po pierwsze samo zesłanie na roboty przymusowe u niemieckiego bauera.
Tam też tegoż bauera odcinał z wisielczego sznura, gdy ten się powiesił na wiadomość o śmierci syna na froncie wschodnim.
Tam też po wyzwoleniu, a przed powrotem do domu byłby zginął zastrzelony przez pijanego w sztok rosyjskiego wojaka.
Później praca w milicji, docelowo w Ustrzykach, praktycznie od chwili powrotu Ustrzyk w granice Polski. W 1980 roku zmarła moja matka, a jego żona. Doczekał się czwórki wnuków. Wydawać by się mogło, że w gruncie rzeczy nic ważnego nie może go już w życiu czekać.
Tak myślałem pocieszając się po jego śmierci.
26 czerwca przeżyłem ojca o jeden dzień. Żyje i mam mnóstwo planów na przyszłość. Odwiedziłem w tym roku środkową Afrykę, jesienią lecę do Armenii i Gruzji a w styczniu przyszłego roku do Indii. Piszę od czasu do czasu do ogólnopolskiego tygodnika, pracuje też nad książką sumującą ponad 50 lat mojej dziennikarskiej działalności.
Po co to piszę, ano nie po to by się chwalić, ale po to że uzmysłowiłem sobie w jakim błędzie byłem uważając w dniu śmierci ojca, że swoje dobre i złe chwile ma już za sobą. Dziś w dniu w którym przeżyłem go o jeden dzień, wiem że byłem w błędzie. Ojciec miał zapewne jeszcze wiele planów i pomysłów, bo jak teraz wiem te plany na przyszłość, choćby i dzień przed śmiercią są sensem naszego życia.
Nigdy nie zapomnę ostatniej rozmowy z moim kolegą po piórze Marianem Mazurkiewiczem, rozmowy na kilkanaście dni przed jego śmiercią. Powiedział - Wiesiek trzymaj się życia za wszelką cenę, bo jest piękne.