Ustrzycka piłka nożna - piękne wspomnienia
Los sprawił, że przez długie lata związany byłem z ustrzyckimi piłkarzami, z ustrzyckim klubem. Najpierw jako kierownik sekcji piłki nożnej w „Drzewiarzu", a jakiś czas potem już jako prezes klubu „Bieszczady". Jak się okazało były to najlepsze lata ustrzyckiej piłki. Graliśmy w tzw. IV lidze czyli dzisiejszemu odpowiednikowi III ligi. Na ustrzyckim stadionie gościliśmy Karpaty Krosno, rezerwy Stali Mielec i Stali Rzeszów, Resovię, JKS Jarosław, Czuwaj, Polonię i Polną Przemyśl, Orła Przeworsk, Czarnych Jasło i wiele innych dobrych drużyn. Mecze derbowe z Sanovią Lesko potrafiły przyciągnąć na trybuny blisko tysiąc osób z obu miast.
Nazwiska ustrzyckich piłkarzy znał każdy w mieście. Warto dodać, że nie było wśród piłkarzy żadnych obcokrajowców, a jedynie zawodnicy z Ustrzyk i okolic, czasami wzmacniani zawodnikami z zewnątrz odbywającymi służbę wojskową w Trzciańcu, Kwaszeninie i Arłamowie.
Potem nastąpił gwałtowny zjazd w dół w czasie gdy miejscową piłka zaczął się zajmować pewien mocarz fantasta, którego dziś gonią różni komornicy i windykatorzy za długi jakie wszędzie po sobie pozostawiał. Zjazd zakończył się na dawnej B-klasie i jak na razie trudno się piłkarzom z tego dołka wydostać.
Wracając do historii to warto wspomnieć, że pierwszym klubem w Ustrzykach po ich powrocie do polski w 1951 roku była Gwardia, zaś nieco później związany z Kopalnictwem Nafty Górnik. Potem kluby połączyły się tworząc MZKS „Bieszczady".
Dostało się w moje ręce kilka fantastycznych zdjęć z obozu sportowego piłkarzy „Bieszczad" gdzieś w okolicy Czarnej na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Nocowali nie w eleganckich hotelach a pod namiotami, tam też spożywali posiłki. Za treningową murawę służyły im bieszczadzkie łąki. Jedno jest najważniejsze, popatrzcie na miny tych ludzi, oni są po prostu zadowoleni z tego co robią. Nikt nie był tam ciągnięty na siłę, przebywali tam z własnej nieprzymuszonej woli, pełni radości z tego co robili. Nie otrzymywali fikcyjnych etatów, ukrytych wynagrodzeń trenowali i grali dla własnej satysfakcji i uciesze kibiców.
Co ważne poznaje na tych zdjęciach wielu z nich z imienia i nazwiska, może jednak z pomocą czytelników potrafimy zidentyfikować ich wszystkich. Serdeczne zapraszam do współpracy. Dodam, że niebawem pokażą się na stronach „Naszych Połonin" kolejne materiały z historii ustrzyckiej piłki.
Wiesław Stebnicki